Chamonix i wanna na szczycie Mont Blanc. Jak tu jest pięknie!
Po pięknych widokach nad Jeziorem Genewskim, odpoczynku w przytulnym i klimatycznym Moulin de Léré ruszyliśmy jeszcze dalej, tym razem na południe. Naszą dwugodzinną podróż, można podsumować tylko tak - nieprzerwany zachwyt. W drodze z Vailly do Chamonix od samego początku towarzyszyły nam ośnieżone alpejskie szczyty. Było nierealnie pięknie. Kontrastujące niebieskie niebo tylko wzmagało efekt wow. Lodowe jęzory opadające ze szczytów lśniły w słońcu i można sobie jedynie wyobrazić, że na górze musi być jak w niebie.
Chociaż nie, ja już weszłam na Mont Blanc. A jeśli Wy jeszcze tego nie zrobiliście, to zapraszam tu - KLIK lub na YouTube tu KLIK. Od dwóch lat StreetView jest na dachu Europy i to w 360 stopniach. Możemy kręcić młynka na Mont Blanc. Patrzcie jak tam pięknie! Nogi same zaczynają drżeć ;) Na dole gif z wyprawy Google w czasie kręcenia StreetView i w dolnym lewym rogu licznik wysokości.
![]() |
klip ze strony https://blog.google |
Szczyt znajduje się na granicy francusko - włoskiej. Na północny wschód od niego, jest trójstyk granic francuskiej, włoskiej i szwajcarskiej. U podnóża Mont Blanc leży urokliwe miasteczko Chamonix, do którego dojeżdżamy pokonując kilka małych tunelików i kilkadziesiąt serpentyn. Droga jest kręta i co zakręt, widok zapiera dech. Mijamy rondo obwieszczające przybycie do Chamonix, szukamy parkingu i lecimy dalej. Niestety kolejka, która wynosi turystów na wysokość 3,842 m na szczyt Aiguille du Midi nas omija. Na dole temperatura jest typowo letnia, a na górze minusowa. Jesteśmy po prostu nieprzygotowani. Wagonik wjeżdża na szczyt w 20 minut, skąd rozpościera się panorama na alpy francuskie, włoskie i szwajcarskie. Dodatkową atrakcją na miejscu jest "krok w otchłań" czyli szklana klatka zawieszona nad przepaścią, w której turyści robią sobie pamiątkowe zdjęcia.
Z Aiguille du Midi, wsiadając do następnej kolejki - Panoramique, dostaniemy się na Punta Helbronner, szczyt po stronie włoskiej. Podróż trwa znacznie dłużej niż poprzednią kolejką, bo całe 50 minut. Za to widoko na wysokości 3500 metrów są nieziemskie. To tu w 2016 roku doszło do nieprzyjemnej sytuacji, kiedy silny wiatr splątał kable kolejki i prawie 100 osób zostało uwięzionych w małym wagoniku nad lodowcem. 80 z nich jeszcze przed nocą odtransportowano śmigłowcem żandarmerii do schroniska. Jednak pozostałe 16 utknęło w nich do rana, otrzymując jedynie koce i picie.
To jak już jesteśmy w klimacie katastroficznym, region ma jeszcze jedno słynne miejsce. Jest nim tunel pod Mont Blanc. Długi na 12 kilometrów łączy Francję z Włochami. Tunel jest granicą między państwami, więc po obydwu jego stronach znajdują się stanowiska celników. Wywieszone są wielkie tablice informujące o zasadach ruchu w tunelu i ogromnych karach za ich nie przestrzeganie. W tunelu, obowiązuje ograniczenie prędkości do 70 km i zachowanie odstępu między samochodem jadącym przed na co najmniej 150 metrów, czyli odległość między jednym a drugim niebieskim światłem umieszczonym na bocznych ścianach tunelu. To laserowy pomiar prędkości, który wyłapuje wariatów drogowych. Za nieprzestrzeganie limitu prędkości, po wyjeździe z tunelu czeka policja, która dokładnie wie kogo zatrzymać i wlepić mandat wahający się od 90€ do 750€ przy czym przy najwyższej stawce, należy się spodziewać odebrania prawa jazdy jeszcze na miejscu. Za nieprzestrzeganie wyznaczonej odległości między pojazdami grzywna w wysokości 135€. Dodatkowo kierowcy nie-francuscy i nie-włoscy karę płacą na miejscu. Kwoty są ogromne, jednak tragedia jaka może się wydarzyć przez głupotę może być przerażająca.
Do największego wypadku w dziejach tunelu doszło w 1999 roku, kiedy to ciężarówka przewożąca mąkę i margarynę niespodziewanie stanęła i się zapaliła. Część samochodów minęła palącą się ciężarówkę, cześć chciała zawrócić, lecz szybko rozprzestrzeniający się dym uniemożliwiał manewr. Śledztwo prowadzone przez wiele lat wykazało wiele rozbieżności, największym zdziwieniem dla strażaków był wyjątkowo szybko rozprzestrzeniający się gęsty dym. Dlaczego system zdolny odprowadzać 300 metrów sześciennych zanieczyszczonego powietrza na sekundę tego nie zrobił? Tunel bardzo szybko stał się wielkim dymiącym kominem. Ogień palił się przez 56 godzin i wydzielał między innymi trujące cyjanki. W katastrofie zginęło wtedy 39 osób, o czym przypomina pomnik poświęcony ofiarom wypadku z 24 marca.
Szokiem było stwierdzenie operatorów tunelu, że tylko trzy lub cztery pojazdy zostały uwięzione, bo raport włoskich strażaków, wykazywał ich aż 33. Tunel powinien być wyposażony w skomputeryzowany system liczący, śledzący wszystkie pojazdy wchodzące i wychodzące, a nie był. Bardzo szybko dotarto do raportów sporządzonych na rok przed tragedią, przez służby ratowniczo - gaśnicze, które stwierdziły, że bez równoległej do tunelu drogi ucieczki, katastrofa jest tylko kwestią czasu. Dziennikarze często wspominają słowa szefa straży pożarnej z Chamonix, który ponoć regularnie powtarzał, że "pojedzie wszędzie, do lawiny, trzęsienia ziemi, wypadków drogowych, ale na Boga, nie do tego tunelu". Tego komentować nie trzeba.
Na grafice wydać wspominane wcześniej kolejki na Aiguille du Midi i Punta Helbronner a pod nimi nitkę tunelu. Tunel oczywiście jest płatny, w dwie strony za samochód osobowy zapłacimy jedyne 55€. Tak sobie myślę, że chyba nikogo nie zachęciłam do wycieczki tunelem :D
To jak już jesteśmy w klimacie katastroficznym, region ma jeszcze jedno słynne miejsce. Jest nim tunel pod Mont Blanc. Długi na 12 kilometrów łączy Francję z Włochami. Tunel jest granicą między państwami, więc po obydwu jego stronach znajdują się stanowiska celników. Wywieszone są wielkie tablice informujące o zasadach ruchu w tunelu i ogromnych karach za ich nie przestrzeganie. W tunelu, obowiązuje ograniczenie prędkości do 70 km i zachowanie odstępu między samochodem jadącym przed na co najmniej 150 metrów, czyli odległość między jednym a drugim niebieskim światłem umieszczonym na bocznych ścianach tunelu. To laserowy pomiar prędkości, który wyłapuje wariatów drogowych. Za nieprzestrzeganie limitu prędkości, po wyjeździe z tunelu czeka policja, która dokładnie wie kogo zatrzymać i wlepić mandat wahający się od 90€ do 750€ przy czym przy najwyższej stawce, należy się spodziewać odebrania prawa jazdy jeszcze na miejscu. Za nieprzestrzeganie wyznaczonej odległości między pojazdami grzywna w wysokości 135€. Dodatkowo kierowcy nie-francuscy i nie-włoscy karę płacą na miejscu. Kwoty są ogromne, jednak tragedia jaka może się wydarzyć przez głupotę może być przerażająca.
Do największego wypadku w dziejach tunelu doszło w 1999 roku, kiedy to ciężarówka przewożąca mąkę i margarynę niespodziewanie stanęła i się zapaliła. Część samochodów minęła palącą się ciężarówkę, cześć chciała zawrócić, lecz szybko rozprzestrzeniający się dym uniemożliwiał manewr. Śledztwo prowadzone przez wiele lat wykazało wiele rozbieżności, największym zdziwieniem dla strażaków był wyjątkowo szybko rozprzestrzeniający się gęsty dym. Dlaczego system zdolny odprowadzać 300 metrów sześciennych zanieczyszczonego powietrza na sekundę tego nie zrobił? Tunel bardzo szybko stał się wielkim dymiącym kominem. Ogień palił się przez 56 godzin i wydzielał między innymi trujące cyjanki. W katastrofie zginęło wtedy 39 osób, o czym przypomina pomnik poświęcony ofiarom wypadku z 24 marca.
Szokiem było stwierdzenie operatorów tunelu, że tylko trzy lub cztery pojazdy zostały uwięzione, bo raport włoskich strażaków, wykazywał ich aż 33. Tunel powinien być wyposażony w skomputeryzowany system liczący, śledzący wszystkie pojazdy wchodzące i wychodzące, a nie był. Bardzo szybko dotarto do raportów sporządzonych na rok przed tragedią, przez służby ratowniczo - gaśnicze, które stwierdziły, że bez równoległej do tunelu drogi ucieczki, katastrofa jest tylko kwestią czasu. Dziennikarze często wspominają słowa szefa straży pożarnej z Chamonix, który ponoć regularnie powtarzał, że "pojedzie wszędzie, do lawiny, trzęsienia ziemi, wypadków drogowych, ale na Boga, nie do tego tunelu". Tego komentować nie trzeba.
![]() |
grafika pochodzi ze strony lovecourmayeur.com |
W centrum miasteczka stoi pomnik przedstawiający inicjatora pierwszego wejścia na Mont Blanc profesora uniwersytetu genewskiego H. de Saussure (uważanego później za prekursora alpinizmu) i J. Balmat - jego przewodnika, zwykłego górala z doliny Chamonix, który obiecał poprowadzić profesora na szczyt. To on właśnie wskazuje palcem szczyt Białej Góry.
Wyprawa do Chamonix była zaplanowana z kilkugodzinnym wyprzedzeniem. W planie była Lozanna i drugi dzień nad Jeziorem Genewskim. Ale znajdujemy się przecież w regionie Rodan-Alpy, czy to po prostu nie wypada się przywitać z najwyższym szczytem Europy? Na miejscu zaczęliśmy się rozbierać, bo pogoda całkiem oszalała i jak się później okazało słońce nas porządnie opaliło. Blanka przemykała uliczkami Chamonix na hulajnodze (vivat podróż samochodem!) a my jej trochę zazdrościliśmy. Zjedliśmy cudowne makaroniki, wypili pierwszą w sezonie mrożona kawę i orzeźwiające lody. Podróż do Besançon okazała się być jeszcze piękniejsza niż ta, którą tu dotarliśmy. Szybko przekroczyliśmy granicę ze Szwajcarią i znaleźliśmy się nad doliną, w której leży miasteczko Martigny. Zbocza porośnięte winoroślą ciągnęły się wzdłuż prawie całych serpentyn, którymi zjeżdżaliśmy w stronę miasta. Dalej już, był wodospad i kolej wąskotorowa lini St Gervais-Vallorcine. Pociąg z Vallorcine do Martigny znany jest jako Mont Blanc Express. Na mnie zrobił wielkie wrażenie i te tunele i tuneliki w skałach przez które przejeżdża.
Chamonix było w 1924 roku gospodarzem I Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Niedaleko kolejki na szczyt Aiguille du Midi stoi skocznia narciarska Tremplin aux Bossons, na której odbyło się również 8 konkursów pucharu świata w skokach narciarskich.
Zapiera dech, piękno i mistyka.Jak zwykle pięknie pokazane.:)
OdpowiedzUsuńDziękuje :) jak zwykle jeden dzień to mało żeby nacieszyć oko ;)
Usuń