Pokazywanie postów oznaczonych etykietą FLIRT Z INSTAGRAMEM. Pokaż wszystkie posty

Blanka ma 7 lat!


7 lat temu o tej porze leżałam na porodówce i tak bardzo chciałam już Ją zobaczyć, a Ona tak bardzo nie chciała wyjść na drugą stronę brzucha. W słuchawkach towarzystwa dotrzymywała mi Brodka ze swoją nową płytą. Po kilku dniach w szpitalu znałam ją na pamięć.



Na dzień przed porodem oglądałam na TVN-ie film o licealistach, których kilka lat wcześniej porywa w Tatrach lawinach. Na sali byłam ja i brzuch, który trząsł mi się z płaczu, a łzy kapały na poduszkę jak grochy. Swoje dziecko, które 'za chwilę' zobaczę i tragedia innych rodziców, którzy tracą swoje własne... nie da się tego oglądać bez łez.
Po dawce filmowych emocji i obietnicach lekarza, że "dwudziestego dziewiątego to już urodzimy na pewno" budzę się gotowa do walki, chociaż tak naprawdę nie mam bladego pojęcia co mnie czeka. Pamiętam, że przy skurczach partych miałam zamykać oczy, żeby mi krwinki w oczach nie popękały ;) Szczęśliwa i rozdygotana z nerwów maszerowałam na porodówkę z podpiętą pompą i wlewającą się we mnie oksytocyną. A chodzić z tymi kilkunastoma kilogramami na plusie miałam już dość po kokardy. 


Z pomocą naprawdę cudownych położnych, po czterech godzinach i histerycznym śmiechu (moim) pod koniec porodu zobaczyłam najpiękniejszą istotę na świecie. Tak bardzo podobną do swojego tatusia, że aż się wierzyć nie chciało i co było tak bardzo niesprawiedliwe, bo to przecież JA dźwigałam brzuch. Urodziła się z okrągłymi polisiami i czarnymi włosami. 3690 gramów miłości.
Dzisiaj ma 7 lat, długie blond włosy i moje brązowe oczy. Reszta jest ciągle tatusiowa, co ją bardzo denerwuje, bo mówi że jest dziewczyną a nie chłopakiem jak tato. Uwielbia One Direction i z rozrzewnieniem i prze prze przeogromnym zachwytem, patrzy na ich teledyski :D Dla równowagi gatunkowej po dwóch nutkach odgaduje Philla Collinsa, Toto i Mike & The Mechanics. Jak wpadnie Jej w ucho jakaś piosenka, to katuje nią siebie i nas na okrągło (to ma po mnie) tyle że ja nie miałam kiedyś YouTube. Ona ma i korzysta. Sama się obsługuje.
Jest najmądrzejszą i najzabawniejszą dziewczynką jaką znam. Bardzo wrażliwą i pomocną. Dokładnie taką sobie Ciebie wymarzyłam Córeczko, rośnij zdrowa i radosna!




#instagram #june_memories_2017

Czerwcu, czerwcu gdzie ty mi uciekłeś? W czerwcu mieliśmy u siebie na wakacjach pieska. Zaliczyłyśmy wypad do miasta na River Fest, gdzie dopadła nas ulewa. Później razem z pieskiem wybraliśmy się do lasu z którego przynieśliśmy dwie wielkie gałęzie (do teraz leżą, a takie były plany...). Jak padał deszcz, zrobiłyśmy z Blanką leśny teatrzyk i trochę było przy tym śmiechu co zostało uwiecznione na instagramie. Jak przystało na pierwszy letni miesiąc, wycieczki na plażę to oczywista oczywistość. To właśnie wtedy był ten raz, kiedy słońce mnie spaliło tak, że byłam koloru dorodnego maczka, które zrywałyśmy przy okazji spacerów z Lulu. W ostatni weekend czerwca, na który tak bardzo czekałam, byliśmy na koncercie Phila Collinsa. Że było świetnie, to mało powiedziane. Był mega super odjazd, gardło zdarte od śpiewania a dłonie bolały od klaskania. Telefon rozładował się chyba z emocji i zdjęć na pamiątkę mamy tylko troszkę. Ale stadion robi wrażenie a wszyscy śpiewający z Philem robią jeszcze większe. Ostatni dzień czerwca, to tez ostatni dzień szkoły Blanki. Dwa posty temu, wstawiałam zdjęcia prezencików dla dzieci, które Blanka zaniosła do szkoły na pożegnanie.


















A dzisiaj, dzisiaj czekamy na to co przyniesie lipiec, bo zapowiada się całkiem fajnie!

#instagram #april_memories_2017

April showers bring may flowers!


Oby się sprawdziło! Chociaż nasz kwiecień nie obfitował w deszcze, to nie zagrzaliśmy się jeszcze wiosennym słońcem, tak jak się o tym marzyło początkiem miesiąca. Dzisiejszy deszcz pomalował trawę na soczystą zieleń ale siwa chmura wisząca nad wyspą nie zepsuła nam humorów. Kawa na wynos smakowała całkiem dobrze nawet w aucie ;) Howth jak zwykle bardziej pasuje mi w tej deszczowej sukience. Ale wyspa chyba taka już jest, że deszcz i wiatr bardziej współgra z krajobrazami niż pełne słońce. Miasteczko było dzisiaj pełne ludzi, molo miało swoich spacerowiczów uzbrojonych w parasole i płaszcze przeciwdeszczowe.




My kwiecień zaczęliśmy planami wycieczkowymi (póki co jeszcze palcem po mapie) zapiskami i organizacją. Testowałam nowe ciasteczka czekoladowe (biglove!) i nową babkę (biglove2!) Kuba stwierdził, że lepsza od klasycznej, pieczonej przeze mnie od zawsze. Potwierdzam, bo jest szczególnie wilgotna i to chyba o to chodzi w ucieranych, piaskowych babkach. Uskuteczniliśmy pierwszego grilla w sezonie (na plaży!) Święta Wielkanocne minęły szybciej niż byśmy się tego spodziewali, TU trochę zdjęć około świątecznych. 
Tydzień po świętach, w miejsce naszych klimtowych pisanek i zajączków zawisła tropikalna ozdoba. Zaklinamy pogodę - hokus pokus - na 10 stopni więcej, ale to już!



W miedzy czasie zakwitł pierwszy bez, który jest na wyspie na wagę złota. Razem z różową i białą sakurą, wyspa nabrała iście wiosennego charakteru i pachnie na całego. 29 kwietnia Panna Blanka skończyła 6 i pół roku, a ja zaczęłam świętować swoje (majowe) urodziny już w tym miesiącu z przepiękną urodzinową kartką ♥  








#instagram #march_memories_2017

Uciekł marzec. Rozpoczął się w Polsce, a zakończył w Irlandii. I tu i tu z piękną wiosenną pogodą. Nareszcie! W Irlandii na styl irlandzki oczywiście ;) ale równie pięknie i z małą ilością deszczu - to najważniejsze! 

Figa w wiosennym słońcu w towarzystwie ananasów i buraczków ;)

Po zmianie czasu, przyszła pora na wieczorne spacery nad morzem - chociaż te jeszcze przed nami. Pierwsza kawa została wypita na balkonie ( w towarzystwie Blanki tańczącej irish dancing ;) i planuję więcej takich chwil jak ta. Zaliczyliśmy kino, z długo wyczekiwaną "Piękną i Bestią" - byliśmy zachwyceni! Blanka, parę dni wcześniej narysowała z tej okazji jeden ze swoich wspaniałych rysunków na małych karteczkach. Tekst na obrazku - w tłumaczeniu z Blankowego na angielski: "A book is called Beauty and the Beast". Patrzcie ile szczegółów, a to wszystko jeszcze PRZED obejrzeniem filmu!




W tym miesiącu, swój dzień miał tez patron Irlandii Św. Patryk ( z tej okazji robiłam wpis → Cliffs of Moher, główna atrakcja turystyczna Irlandii  ← KLIK) w przygotowaniu są jeszcze zdjęcia z przepięknego zachodniego wybrzeża z boskim zachodem słońca ♥ ale jak to bywa z czasem, który nieszczęśliwie się nie rozciąga, zdjęcia z marca wylądują na blogu w kwietniu. Sorry. 



Wróżka (och ta wróżka!) z różowych drzwiczek dostała kolejny list. List - prośbę. Do której się dołączyłam, bo też bym chciała od czasu do czasu sobie tak zniknąć i poszaleć z gwiezdnym pyłkiem ;) Isabelle niestety prośby nie spełniła - co jest rzeczą oczywistą, bo wróżką trzeba się urodzić. Cóż... smuteczek. 


Kolejny wypad nad ocean, ale od strony południowej, to historia z latarnią morską i wodą w kaloszach w tle. Kawa i herbata malinowa smakowały na plaży wybornie (zwłaszcza z muminkowych kubków).



Zaliczyłam przedbiegi z wielkanocnymi wypiekami (babką i chałką) a Blanka pomalowała już witrażyk z królikiem wielkanocnym i wycięła dwa koszyczki z pisankami. Chyba w każdej dzielnicy Dublina, skwery, parki i przydomowe ogródki zawładnięte zostały przez jaskrawożółte żonkile. Żółte dywany i zielona trawa - po prostu wiosna!


W marcu, zmieniliśmy nasze plany wyjazdowe i ekspresowo podjęta decyzja doprowadziła do tego, że za miesiąc będziemy się pakować w podróż do Francji. Przebieram nogami z radości, układam listę miejsc i modlę się o słońce, które tak bardzo, ale to bardzo chciałabym mieć tam za towarzysza. 
A w przedostatnim dniu miesiąca, stała się rzecz długo wyczekiwana przez Blankę - zaczął się (nareszcie!) ruszać ząb. Kto wie, czy to właścicielka ruszającego się zęba nie rozhuśtała go swoimi rączkami. Ale to w ogóle nie istotne. Tak bardzo na to czekała, że teraz co chwilę sprawdza jak sytuacja się ma ;) Najśmieszniejsze było stwierdzenie, że: "jak pojedzie do Cioci Madzi, to Louis jej NA PEWNO NIE POZNA BEZ TEGO ZĘBA". Także tak. Na pewno. 

W♥lentynki_2017

Walentynkowe Serca (przepis tutaj, KLIK) wzięła Blanka do szkoły, rozdała dzieciom i paniom nauczycielkom. Była podekscytowana, że wręczy walentynkową niespodziankę swojemu przyszłemu mężowi ;) 
Ja bawiłam się w wycinanie, stemplowanie i pakowanie do 2 w nocy. Było warto, wyszło idealnie. 
Do naszych walentynek potrzebowałam celofan, czerwony arkusz papieru + drukarkę do wydrukowania ozdobnych banerków (szablony banerów, można znaleźć na pinterest.com). Później wypisywałam na nich imiona dzieci. Po spakowaniu ciasteczek, zszywałam woreczek z karteczką. I gotowe :)