Kopenhaga, Port Nyhavn

13:24 ohrainyday 2 Comments

Kanał portowy Nyhavn, jest jednym z najpiękniejszych miejsc Kopenhagi. Nyhavn (tłum. to Nowy Port), został założony z inicjatywy króla Christiana V w połowie XVII wieku. Pierwotnie, stanowił bramę morską, przy której cumowały statki handlowe z całego świata. Był pełen żeglarzy, pubów i tawern. Większość kamienic ma ponad 300 lat, które obecnie zostały odnowione a w nich otworzyły się na nowo restauracje i kawiarnie, sklepy z antykami a także muzeum bursztynu. Nyhavn jest nazywany również "najdłuższym barem na świeżym powietrzy w całej Skandynawii" - lecie, knajpki nie mają wolnych miejsc. 
Dodatkową atrakcją i ozdoba, są cumujące wzdłuz kanału statki i żaglówki. Turyści mogą również skorzystać z wycieczki tramwajem wodnym wzdłuż kanału, dowiezie nas do najważniejszych atrakcji Kopenhagi. 



Również artyści nie stronili od Nyhavn. Tu, w kamienicy nr 20 (to ta czerwona, poniżej) mieszkał najsłynniejszy duński bajkopisarz, Hans Christian Andersen i to tu powstała między innymi "Księżniczka na ziarnku grochu".




O tym miejscu i jego historii można by pisać wiele. My, z racji wycieczki z dzieckiem, zwiedzanie ograniczyliśmy do tych najważniejszych i najbardziej osiągalnych punktów. Cała Kopenhaga jest miejscem idealnym dla turystów niezmotoryzowanych. Dwie linie metra i cała masa autobusów ułatwia przemieszczanie się i docieranie dokładnie tam, gdzie chcemy. Wypożyczalnie rowerów są również co krok, a ścieżki rowerowe są wszędzie. Bo... Kopenhaga jest rowerowym miastem bez dwóch zdań.

Już jak się wysiada z metra, robiąc pierwszy krok, pierwsza rzecz rzucająca się w oczy, to miejsca parkingowe dla rowerów. Nie 10, nie 20. Tu są dziesiątki miejsc, specjalne place postojowe. Rowery są często pozostawiane bez przypięcia i nikt ich nie kradnie. Takiej ilości i różnorodności nigdzie nie widziałam. Szacuje się, że prawie 50% mieszkańców Kopenhagi dojeżdża do szkoły i pracy w ten sposób. A każdego dnia na rowerach pokonuje się ponad 1 milion kilometrów. Ja się nie rozpisuję i odsyłam do bardzo ciekawego artykułu klik.

Podróż metrem z lotniska Kastrup, (na południe od Kopenhagi) do centrum miasta, zajmuje ok 13 minut. Stacja metra znajduje się na samym lotnisku, więc odpada nam przemieszczanie się z walizkami, ciągnąc za sobą zmęczone dziecko.  Bezzałogowe metro to kolejna "atrakcja". Można usiąść w loży vip i poczuć się jak motorniczy (tak zrobiła Blanka, trzymając w rączkach kierownicę ;) Nie powiem, to dość dziwne uczucie, gdy pociąg sam skręca i ustawia się na odpowiedni tor. Zaczyna się robić przerażająco, gdy wjeżdża się w tunel i nastaje ciemność a my prujemy do przodu. Sami.

Bilety do komunikacji miejskiej można kupić w wielu punktach w mieście i na lotnisku, ale również online - tak zrobiliśmy my, będąc jeszcze w Dublinie. Nasz pobyt obejmował trzy pełne doby. Bilet np 72 godzinny (tzw. city pass) przypisany dokładnym dniom i od której godziny ma być aktywny wybieramy na stronie internetowej. Po opłaceniu, dostajemy SMS, który jest naszym biletem. Teraz należy już tylko pilnować, aby telefon się nie rozładował i w razie kontroli go pokazać. Bardzo to wygodne. Proste? 

Inna możliwość, to karta kopenhaska, dzięki której mamy darmowe przejazdy komunikacja miejską, wstęp do ponad 70 muzeów i atrakcji turystycznych a także całą masę zniżek do restauracji, promów i na wynajem rowerów i aut. To opcja all inclusive dla aktywnych, zwiedzających wszystko i wszędzie i wtedy się opłaca, bowiem karta kosztuje majątek. My z niej nie skorzystaliśmy, co również nam się opłacało ;)

Same dojazdy, zajmowały nam dosłownie chwilę. Metro kursuje co kilka minut i nigdy nie czekaliśmy dłużej, niż kilkadziesiąt sekund. Stacje umiejscowione są tak, aby do najważniejszych atrakcji nie było daleko. Z autobusami jest podobnie, przy czym trochę dłużej. Nam udało się zaliczyć nawet zmianę trasy z powodu strajku w mieście i niestety krążyliśmy ładną chwilę, ostatecznie wysiadając tam, gdzie należy. 

Jeśli chodzi o pomoc miejscowych, to nie ma najmniejszego problemu. Po pierwsze, nie zdarzyło się nam spotkać kogoś, kto nie mówił po angielsku i nie mógł nam pomóc. Po drugie, chętnie sami zaczepiają i pytają czy mogą w czymś pomóc. Fajnie, prawda?
Raz, sami kierowaliśmy turystów do Papirøen :)



























2 komentarze:

  1. Miejsce rzeczywiście jak marzenie, wypielęgnowane- tak naprawdę wszystko ? Robiłaś swoja 50-tką ? Plastyka rewelacyjna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było przepięknie, szkoda, że nie byliśmy tam też wieczorem. Nie, to 18-105. Fajnie wyszło, co? Za wąsko było na 50-tkę, nie miałabym się gdzie cofnąć ;)

      Usuń