O jedzeniu w nocy, truskawkowym ciescie i morelowej Dziewczynce ♥ Lato!
Jest 1:06 w nocy. Nie jadłam nic od 7 godzin, więc głodna jestem bardziej niż bardzo. Zawsze w takim momencie (prawdopodobnie leżę już w łóżku z tabletem) choćby nie wiem co, zaczynam przeglądać internet w poszukiwaniu żarcia. Takiego mega zajebistego, które zrobię sobie jutro i na pewno będzie równie smaczne co na zdjęciu, Kuba będzie prosił o dokładkę a Blanka będzie podskakiwać z radości że "coś tu pięknie pachnie". Ot marzenie. Pinterest ratuje mnie w tej sytuacji wyśmienicie. Ślinie się do obrazków, czytam składniki i robię listę zakupów. Jestem jeszcze bardziej głodna. Te wszystkie potrawki z ciecierzycy z curry, łososie w sosie Teriyaki i foccacia z gorgonzolą i karmelizowana cebulą... czujecie to? To od razu pachnie. Myślami siekam już tą cebulę, marynuje łososia i namaczam ciecierzycę o 1:06 w nocy, żeby była na jutro gotowa. W sumie to na dziś - jest po północy, a ja jestem nieprzytomnie głodna. Ślinianki produkują jeszcze więcej śliny i w tym momencie zaczynam się sama wyzywać od ostatnich, bo już jedną ręką jestem w lodówce. A jest 1:06 w nocy. No ale wróćmy do obiadu jutrzejszego, bo będzie taki zajebisty przecież. Będzie tak: Blanka powie, że ta cebula to ee ee raczej nie za bardzo, a tak w ogóle to gdzie jest kurczaczek? A Kuba dostanie zgagę jak to zje, więc może lepiej nie zje - tak na wszelki wypadek.
Zaczynam więc kalkulować czy mi się po prostu opłaca zrobić ten zajebisty obiad z Pinterestu albo jaka jest szansa, że wszyscy to coś dziwnego zjedzą.
Ostatecznie, tak już na sam koniec mojej nocnej kulinarnej mordęgi, dochodzę ZAWSZE do tego samego wniosku. I to jest dokładnie to samo, co robi Blanka, a ja tak bardzo się na nią wkurzam. Chce ciągle to samo. Tylko że ja nigdy tego nie jem. A jadłabym na okrągło jakbym mogła.
Poproszę zestaw domowy z sobotniej jajecznicy mojego taty i grzanek z serem żółtym, jajkiem i ketchupem z patelni. Serek zgliwiały z kminkiem. W piątek chcę jajko sadzone z domowymi frytkami a frytek ma być bardzo, bardzo dużo. Koniecznie smażone w żółtym garnku z czerwonymi paskami (czy garnek jeszcze żyje?). W zimie chcę smalec ze skwarkami. Wiosną młode ziemniaki z koperkiem i młodą kapustę zasmażaną. Z koperkiem też. A w lecie wąsate kolby kukurydzy i bób gotowany z majerankiem, zjedzony z łupką.
Najlepsze jedzenie jest tylko w domu. Tego nie powtórzę, bo jajecznice robi tato, wtedy to jest TA jajecznica. A kapustę robi mama i wtedy to jest TA kapusta.
Jak sobie przypomnę już, że to o to mi właśnie chodziło, że foccacie to spoko, ale jednak to nie ten kulinarny odjazd, kończę te katorgi i zasypiam z domowymi kuchennymi zapachami, niemalże czując je tu, o 1:06 w nocy, w swoim irlandzkim łóżku.
Ich nie znajdę na Pintereście.
Wbrew pozorom, zdjęcia są również o jedzeniu. Blanka jest jak opalona przez letnie słońce morelka. Słodziutka! Ją jadłabym codziennie. Jogurtowe ciasto pochodzi niezmiennie od niezawodnej Dorotki. Pachnące truskawkami, mokre, idealnie czerwcowe.
Ich nie znajdę na Pintereście.
Wbrew pozorom, zdjęcia są również o jedzeniu. Blanka jest jak opalona przez letnie słońce morelka. Słodziutka! Ją jadłabym codziennie. Jogurtowe ciasto pochodzi niezmiennie od niezawodnej Dorotki. Pachnące truskawkami, mokre, idealnie czerwcowe.
Czytam wzruszony tymi intymnymi kulinarnymi wspominkami. Oblizuję się na widok tych smakołyków, z jak najlepszej reklamy i podziwiam profesjonalizm fotografii. Myślę, że wkrótce posmakujemy. No nie ?
OdpowiedzUsuńJa wspominam często, a na piąteczek planuję coś nowego :) Będzie czekało na Gości ♥
Usuń