Zoo w Dublinie nasze wskazówki i wspomnienia
Zoo w Dublinie było jednym z pierwszych miejsc w które udaliśmy się z malutką, niespełna dwuletnią Blanką. Zachwycona wszystkimi bajkami ze zwierzętami (Małe Zoo Lucy i Mama Mirabel były na topie) miała wielka frajdę oglądając je wtedy na żywo. Nie wiem ile z tego pamiętała, ale jej mała okrąglutka buzia uśmiechała się non stop. Zdjęcia z tej wycieczki publikowałam na starym blogu i jak je ostatnio odkopałam, aż się łezka w oku zakręciła. Jak wytrwacie do końca postu, zobaczycie małą Blankę z tamtego okresu.
Trzy lata temu wybraliśmy się tam kolejny raz i wiele od poprzedniego razu się zmieniło. Początkiem czerwca, korzystając z ładnej pogody i darmowych wejściówek do Zoo spędziliśmy tam cały dzień.
Sama nie jestem wielką fanką ogrodów zoologicznych, ale nie ukrywajmy, nie idziemy tam dla siebie, tylko dla naszych dzieciaków. Ale tym razem było duże wow.
Ogród zoologiczny w Dublinie jest jednym z najstarszych i największych na świecie, bo jego teren zajmuje aż 28 hektarów. Cały park podzielony jest na strefy prezentujące różne kontynenty i grupy zwierząt. To bardzo popularne miejsce na spędzanie wolnego czasu nie tylko przez dublińczyków, ale też turystów. Można się spodziewać tłumów.
Dublińskie Zoo nie ma specjalnego parkingu, jednak dookoła niego, jest mnóstwo miejsca by zostawić swój samochód. Bez samochodu też można dojechać. Autobusy lini 25, 26, 46A, 66, 66A, 66B i 69 zatrzymują się całkiem blisko. A turystyczne double-deckery podwożą turystów prawie pod samą bramę zoo. Opcji jest mnóstwo. I bardzo polecam wybrać taki dojazd, bo wierzcie mi, spacerować w parku będziemy baaardzo długo. A jak wiadomo, małe nóżki bardzo szybko proszą o 'na rączki'.
Kolejną ważną rzeczą są bilety wstępu. Najważniejsze, by je kupić online. W ciepły i bezdeszczowy dzień, kolejki możemy liczyć w kilometrach, a już na pewno należy się tego spodziewać w miesiącach letnich. Z wcześniej zakupionym biletem (wydrukowanym albo w wersji elektronicznej) od razu przechodzimy przez bramki.
Nie wszyscy wiedzą, że zdecydowanym odciążeniem kieszeni € jest wymiana punktów Tesco Clubcard na darmowe wejściówki do parku. My z takich właśnie wejściówek korzystaliśmy. Same bilety do parku są dość drogie. I wiem, że ogrody tego typu wszędzie sporo kosztują, jednak patrząc na resztę atrakcji w Dublinie za które nic nie płacimy, albo dosłownie kilka euro, cena wydaje się być wysoka. Zwłaszcza dla dużej rodziny.
Dodatkowym plusem kupowania biletów online (ważne są przez 45 dni od daty kupna, więc nie musimy się śpieszyć jeśli pogoda jest do kitu) jest 10% upust od normalnej ceny biletów kupowanych w kasie parku. I tak na przykład:
• dorosły 17,50€
• dziecko 3 - 16 lat 13,00€
• dziecko poniżej 3 lat - za darmo
• rodzice + 2 dzieci 49€
Reszta dostępnych zniżek znajduje się na stronie parku tu KLIK.
Wielbiciele takich atrakcji mogą rozważyć też roczna kartę wstępu do parku. To koszt 185€ dla rodziny i można z niej korzystać w różnych konfiguracjach jak np 3 dorosłych, lub 2 dorosłych plus 2 dzieci, albo 1 dorosły plus 4 dzieci. Dodatkowo, karta upoważnia do darmowego wstępu do Fota Wildlife Park w Cork i 4 parków w Wielkiej Brytanii.
Dodatkowym ułatwieniem jest dostępność wózków inwalidzkich i asystentów dla osób niepełnosprawnych i potrzebujących pomocy przy zwiedzaniu parku.
W gorące dni (to brzmi zabawnie, ale i takie się zdarzają na wyspie) wielkim ułatwieniem i bardzo eko, są stacje z woda pitną, przy których możemy uzupełnić swoje zapasy wody.
Faktem jest, że w chłodniejsze dni mamy większą szanse na zobaczenie wszystkich zwierząt. W te bardzo słoneczne, chowają się w swoich domkach lub w cieniu drzew i ciężko je wypatrzeć. My trafiliśmy w całkiem ciepły ale nie tak bardzo słoneczny dzień. Na zdjęciach z rejonu Sawanny Afrykańskiej w oddali widać bardzo ciemne chmury, z których na nasze szczęście spadło zaledwie kilka kropli deszczu.
Ogród podzielony jest na strefy - siedliska. Są ciągle rozbudowywane, aby coraz bardziej przypominały naturalne środowisko dla zwierząt w nich żyjących, a zwiedzającym przybliżały jego realną postać.
Zobaczyć możemy wspomniana już afrykańską sawannę z żyjącymi tam razem strusiami, żyrafami, oryksami i zebrami. Zaraz obok nich wylegują się nosorożce. Bardzo podobało mi się to miejsce, zwierzęta mają ogromna przestrzeń.
Leśny szlak Kaziranga, to azjatycki las deszczowy, z drzewami bambusowymi, wodospadem, skałami i basenem dla całej rodziny słoni. Nam udało się zobaczyć zabawę młodych słoników kiedy nurkowały na zmianę obsypując się piaskiem. Tu zdecydowanie można się dłuuugo gapić.
Kolejnym siedliskiem, jest Gorilla Rainforest, który zajmuje aż 12 000 metrów kwadratowych bardzo zróżnicowanego terenu. Inspiracja do jego powstania był nizinny las deszczowy w zachodniej Afryce. Rozległość tego terenu powoduje, że trzeba być bardzo cierpliwym, by wypatrzeć rodzinę goryli. Znajdują się tu bardzo wysokie drzewa z których podziwiają cały krajobraz parku, ale też przeplatające teren strumienie i kanały wodne. Robi wrażenie. My mieliśmy szczęście trafić na nieźle wkurzonego pana goryla, dźwięk jaki wydawał tłukąc się w klatkę piersiową był jak gra na kotłach. takie rzeczy widziałam tylko w filmach.
Kolejnym siedliskiem jest Las Azjatycki. Ten w dublińskim zoo został zainspirowany przez las Gir w Indiach i las Sumatrzański w Indonezji. To bardzo suchy teren z mieszanką drzew liściastych i różnorodnej flory i fauny. Ta niezbędna różnorodność zachęca mieszkające tu lwy do naturalnych zachowań. Lwy azjatyckie, to jedyne, które żyją na terenie parku.
O atrakcjach parku można by pisać bez końca. Warto tu przyjechać i korzystać z codziennych pogadanek o zachowaniach zwierząt, które są prowadzone przez pracowników zoo. Szczęśliwcy trafia również na pory karmienia i wspinające się nad naszymi głowami małpy (uwaga na niespodzianki jakie zrzucają na głowy przechodniów 💩). Dzisiaj zostawiam Was z masa zdjęć. I szczerze polecam wycieczkę - będzie co wspominać.
Najlepsza puenta :)
OdpowiedzUsuń