Milion pytań
Kiedyś ktoś mi powiedział, że przedszkolaki zadając pytania potrzebują krótkich, zwięzłych odpowiedzi. W zasadzie na pytanie skąd się biorą jabłka, wystarczy odpowiedzieć że z drzewa. A wczesnoszkolne dzieci pewnie dodałyby jeszcze skąd te drzewa się biorą, żeby jabłka mogły na nich wyrosnąć. A nam trafiło się dziecko, które nigdy nie było zaspokojone odpowiedzią. Nigdy. I co lepsze, to nie była tylko kwestia ilości pytań, ale też ich jakości. I tym sposobem taka powiedzmy 6 letnia Blanka spytała skąd się wzięło na świecie 1 drzewo z jabłkami i dlaczego mają one akurat taki kształt.
Też chciałabym to wiedzieć. Ale mając 31 lat, ani tym bardziej będąc sześciolatką takie pytania nawet nie przychodziły mi do głowy.
Dwa dni temu, po spotkaniu z nauczycielem (Blanka, 2 klasa) okazało się, że nawet Pani wychowawczyni wymięka. Jest pod wrażeniem, ale jednak w szoku. Zachwycona Blanki poważnym tonem i oczekiwaniem na poważną, merytoryczną odpowiedź.
Bo Blanka nie lubi ściemy.
Ale czasami robi się tak poważnie, że próbuje Ją rozśmieszyć. A Blanka zafiksowana na konkrety, w ogóle nie łapie tych żartów i dopiero po tłumaczeniu nauczyciela, oddycha z ulgą, ale i tak nie do końca rozumie sens żartowania w akurat tym momencie.
Ilość odpowiedzi, których musieliśmy udzielić jest olbrzymia. Oczywiście gdyby nie przepastne internety, linie papilarne by mi się starły z ilości przewertowanych encyklopedii, słowników, poradników...
I tym sposobem okazało się, że wiedzieliśmy mało.
Albo bardzo mało.
Ale to ile nowych rzeczy uczymy się wspólnie z Nią, jest niesamowite.
Uczymy się już tego 8 lat i jeden miesiąc.
Albo równe 97 miesięcy.
W zasadzie 2953 dni brzmią najlepiej. Bo codziennie jest coś nowego.
Dla rodziców pełnia szczęścia, oprócz zdrowia nie ma czego więcej chcieć.
OdpowiedzUsuń